Historia bezsenności
Jakąż to zbrodnię spełniłem – o ty, najcichszy, o boski
Młodzieńcze, Śnie! – że ja jeden za zawsze mam być pozbawiony
Twych darów? Śpią wszystkie zwierzęta na polach i w borach. Śpią ptaki,
Grzbiety gór pochylone zamarły; a nawet gwałtowne
Rzeki już nie łomoczą; opadły fale straszliwe;
Uspokoiły się morza, do brzegów lądów przywarły.
A ponad moją głową bezsenną już siedem razy
Wschodziła Luna i siedem razy zapalał się blask
Znad gór dalekich, znad wysp; i nigdy, nigdy Jutrzenka
Skargi mej nie wysłucha, nie dotknie mnie różdżką chłodną!
Jakże podołam? Nie jestem jak owa bestia stuoka
Co w swej chytrości umiała czuwać i spać, otwierając
Jedne ślepia, zamykając drugie... O , boski Śnie! Jeśli teraz
Jakiś chłopiec szczęśliwy, trzymając w ramionach dziewczynę,
Odpędza cię, to go rzuć – i do mnie przyjdź! Ja nie proszę,
Abyś me oczy otulił całym swych skrzydeł cieniem
Nie, to dla ludzi szczęśliwych... Tylko koniuszkiem różdżki
Muśnij mnie albo przebiegnij nade mną powiewem – wystarczy!